Nie pozwól mi płakać
Piotruś miał 8 lat i razem z mamą przeniósł się do nowego miasteczka. Tata Piotrusia nie mieszkał z nimi (tak się czasem zdarza). Po kilku dniach w nowej szkole Piotruś, razem z innymi dziećmi w klasie, dostał specjalną pracę domową: otrzymał kartkę papieru z instrukcjami, parę desek i cztery kółka razem z poleceniem, że ma to wszystko zanieść do domu i dać tacie.
Piotruś był nowy w klasie i jakoś nie miał jeszcze okazji nikomu powiedzieć, że mieszka tylko z mamą. Zresztą jakoś nie miał na to też szczególnie ochoty. Zaniósł rzeczy do domu i położył w swoim pokoju.
W końcu po paru dniach mama spytała się co robią te deski i kółka w jego pokoju i Piotruś wyjaśnił, że to jest jego praca domowa, którą powinien zrobić z tatą. Mama przytuliła synka i powiedziała, że jeżeli Piotruś chce to ona może spróbować pomóc. Nie była złotą rączką ale stwierdziła, że jeżeli będą robić wszystko zgodnie z instrukcją to na pewno się uda.
Zabrali się do pracy. Mama czytała dokładnie instrukcje, podawała odpowiednie narzędzia, pomagała w najtrudniejszych momentach ale tak naprawdę to Piotruś robił większość pracy sam. Powoli powstawał… jak myślicie co powstawało? Samochód! Na koniec Piotruś jeszcze go pomalował i podpisał: „Niebieska błyskawica”. Wow! Wyszedł fantastycznie. Troszkę może krzywy ale wyglądał wspaniale (przynajmniej w oczach mamy). Piotruś był z siebie dumny, a szczególnie z tego, że większość prac wykonał samodzielnie.
Nadszedł wielki dzień. Z dumą w sercu, ciągnąc swój pojazd, Piotruś razem z mamą udali się na wielki wyścig. Kiedy doszli na miejsce, Piotruś spojrzał na samochody kolegów i zamarł. Jego pojazd był chyba jedynym, który był zrobiony prawie samodzielnie przez dziecko i tylko z elementów, które otrzymał od nauczyciela.
Pojazdy pozostałych dzieci wcale nie wyglądały jakby zrobili je 8-letni chłopcy. Widać było, że większość pracy wykonali rodzice. Były równiutkie, pięknie pomalowane i z dodatkowymi elementami. Wyglądały jakby były stworzone do wyścigów.
Kilku chłopców zaśmiało się, kiedy spojrzeli na koślawy i nie taki piękny samochód Piotrusia.
Wyścig miał się za chwilę zacząć. Wszyscy ustawili swoje samochody na górce i już, już mieli je puszczać kiedy Piotruś zawołał „jeszcze chwilkę”, uklęknął i cichutko się pomodlił. Kiedy skończył, wstał i z uśmiechem zawołał: „już, teraz jestem gotowy!”
I zaczęło się! Wszyscy chłopcy popchnęli swoje samochody z górki na specjalnie przygotowaną trasę. Rodzice zaczęli krzyczeć, wszyscy machali rękami i dopingowali swoje samochody. I zdarzył się cud! Jak myślicie który samochód pierwszy minął linię mety? Tak, Piotrusia.
Kiedy po wyścigu nauczyciel podszedł z mikrofonem do zwycięzcy zadał mu oczywiste pytanie: „Czy przed wyścigiem pomodliłeś się, żeby wygrać?” Piotruś zdziwiony odpowiedział: „Nie proszę pana, nie byłoby w porządku prosić Boga, żeby pomógł mi zwyciężyć innych. Ja poprosiłem Go, żeby pomógł mi nie płakać kiedy przegram.”
Piotruś nie narzekał, że to niesprawiedliwe, bo on zrobił samochód sam, a innym zrobili samochód rodzice. Nie chciał wygrać ani być lepszy od innych. Chciał tylko, żeby Bóg dał mu siłę do poradzenia sobie w trudnej dla niego sytuacji.
PAMIĘTAJ!
Może czasem za dużo narzekamy, że coś jest „nie fair”, modlimy się żeby wygrać, żeby być lepszym od innych lub o to, żeby Bóg usunął z naszej drogi jakiś problem. Zamiast tego spróbujmy częściej modlić się o to, żeby Bóg pomógł nam sobie poradzić z każdą trudną sytuacją, która nas spotyka.
ZOBACZ W BIBLII:
„Dotąd nie przyszło na was pokuszenie, które by przekraczało siły ludzkie; lecz Bóg jest wierny i nie dopuści, abyście byli kuszeni ponad siły wasze, ale z pokuszeniem da i wyjście, abyście je mogli znieść.” 1 List św. Pawła do Koryntian 10,13
OCEŃ ARTYKUŁ
Inne Opowiadania
Temat
Copyright (c) 2020 Copyright Holder All Rights Reserved.