Turbulencje
Pan Andrzej pracował w dużej firmie i często latał samolotem. Był osobą wierzącą i zawsze modlił się przed podróżą, prosząc Boga o bezpieczny powrót do domu. Tym razem leciał z Europy do Ameryki. Lot był długi, ale spokojny. W pewnym jednak momencie wszyscy w kabinie usłyszeli pierwsze ostrzeżenie o zbliżających się kłopotach. Znak „zapnij pasy” zaczął migać, a z głośników spokojny głos powiedział: „Nie będziemy w tej chwili podawać napojów, ponieważ spodziewamy się niewielkich turbulencji. Proszę upewnić się, że mają państwo zapięte pasy bezpieczeństwa”.
Kiedy pan Andrzej rozejrzał się po samolocie, stało się oczywiste, że wielu pasażerów zaczęło się bać. Parę minut później głos z głośników powiedział: „Bardzo nam przykro, że nie jesteśmy w stanie podać w tej chwili planowanego posiłku. Wciąż spodziewamy się turbulencji”.
Potem wlecieli w burzę. Huk grzmotów był przerażający. Zrobiło się bardzo ciemno, światła w samolocie zgasły i tylko za oknami błyskawice co chwilę rozświetlały ciemne niebo. Ludzie zaczęli krzyczeć. Samolot huśtał się w powietrzu jak statek na wielkich falach. Co rusz opadał i wznosił się. I znowu opadał, jakby za chwilę miał się rozbić. Maszyna drżała, jakby za chwilę miała się rozpaść na kawałki.
Pan Andrzej również zaczął się bardzo bać. Powoli przestawał wierzyć, że uda mu się przeżyć tę straszną podróż.
Drżąc ze strachu, rozglądał się po samolocie i wszędzie widział przerażonych ludzi. Niektórzy płakali, inni modlili się.
Wśród tych przerażonych i spanikowanych ludzi zobaczył małą dziewczynkę. Najwyraźniej burza nie robiła na niej żadnego wrażenia, bo półleżąc na swoim fotelu, spokojnie czytała książkę. Nie zwracała uwagi, ani na huk, ani na huśtanie samolotu. Jej twarz była spokojna i czasem nawet uśmiechała się, zapewne czytając o czymś śmiesznym w swojej książce.
Tam, wśród burzy, gdy samolot przechylał się raz na jedną, raz na drugą stronę, gdy co chwilę wznosił się i opadał, wśród huku i błysków, to dziecko było całkowicie opanowane i nie bało się. Pan Andrzej nie mógł uwierzyć własnym oczom.
Nic więc dziwnego, że kiedy samolot w końcu szczęśliwie dotarł do celu i wszyscy pasażerowie pośpiesznie z niego wychodzili, pan Andrzej postanowił porozmawiać z dziewczynką, którą obserwował przez tak długi czas. Komentując burzę i zachowanie samolotu, zapytał, dlaczego się nie bała.
Dziecko odpowiedziało: „Proszę pana, mój tata pilotował ten samolot. Nie musiałam się bać, bo mój tata jest świetnym pilotem i wiedziałam, że dowiezie nas do domu”. Panu Andrzejowi zrobiło się trochę wstyd. Pomyślał, że przecież on też ma Ojca w niebie, w którego ręce oddał swoje życie i nie musiał i nie musi się już bać.
PAMIĘTAJ!
Spotyka nas wiele burz i nieprzyjemnych sytuacji w naszym życiu. Bez względu na to co się dzieje, zawsze ufajmy naszemu Bogu. Oddajmy nasze życie w Jego ręce. On jest najlepszym pilotem, który doprowadzi nas przez burze zwycięsko do domu. Do wiecznego domu w niebie.
ZOBACZ W BIBLII:
„Niechaj się nie trwoży serce wasze; wierzcie w Boga i we mnie wierzcie! W domu Ojca mego wiele jest mieszkań; gdyby było inaczej, byłbym wam powiedział. Idę przygotować wam miejsce. A jeśli pójdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę znowu i wezmę was do siebie, abyście, gdzie Ja jestem, i wy byli.” Ewangelia św. Jana 14,1-3.
OCEŃ ARTYKUŁ
Inne Opowiadania
Temat
Copyright (c) 2020 Copyright Holder All Rights Reserved.